sobota, 3 października 2015

Mój model

    Obiecałam że opiszę historię mojego modela i...
Poznałam go jeszcze jak byłam w podstawówce szósta albo siódma klasa. Razem z rodzicami przeprowadziliśmy się ze wsi do miasta, miasta które w tamtych czasach było przykładem szybkiego rozwoju gospodarczego ze względu na swoje położenie i dobro jakie posiada- miedź. Znane na całą Polskę kopalnie miedzi w Lubinie a ja młoda dziewczynka w samym centrum miasta zamieszkiwałam jeden z wieżowców, po prostu szok, nie dość  że ze wsi do miasta, wieżowiec to jeszcze dziewiąte piętro- wiecie winda ,chodniki i te" ładne ulice miejskie".
    Właśnie tam dzień w dzień miałam swoją wyprawę z domu do szkoły, nie jeździłam autobusami bo uwielbiałam chodzić pieszo bo tyle ciekawych rzeczy działo się po drodze. Zawsze mijałam w centrum uliczkę która wśród tych nowych osiedli wyglądała inaczej, były na niej sklepiki i usługowe punkty: była tam pani która robiła gorsety , modystka z ekspozycją pięknych kapeluszy(miała w swym oknie kapelusze i zawsze marzyłam o jednym z nich), kuśnierz który szył kożuszki i krawiec.
Tuż przy witrynie wystawowej  krawca widać było manekina który codziennie miał inne ubranko, raz to męskie a raz damskie. Jak wracałam ze szkoły to zawsze było więcej czasu i mogłam poobserwować pana krawca który swymi zwinnymi rękami tańczył z igłą i nitką przy manekinie.
   Po ponad dziesięciu latach jak już byłam mamą dwóch fantastycznych chłopców dorabiałam w domu przy dzieciach i szyłam dla pań z KGHM-u modne ubranka (wtedy jeszcze nie było nic w sklepach). Tak któregoś dnia trafiła do mnie Pani Małgosia, ot tak jak inne panie przyszła sobie coś uszyć, była inna od pozostałych klientek bo jakaś taka nieufna. W końcu odpowiedziała na swą nieufność do tego co robiłam, powiedziała że całe życie szył jej tato, który niedawno zmarł.
   Uszyłam jej pierwsze ubranko (była zadowolona) i wtedy zapytała czy nie chciałabym kupić czegoś dla siebie z zakładu po ojcu i czy mogę ją odwiedzić i sobie coś wybrać- zostawiła adres i kilka dni później poszłam.
Wiecie jaki to był adres? Tak ten sam który znałam z podróży do szkoły i tam właśnie stał ten mój manekin , nie zastanawiałam się długo co chcę- wybrałam jego i jest zemną do teraz. Faktem jest że pamięta lata wojenne nawet już tak wygląda ale jest kochany i ma duszę , to w jego obecności przesiaduję godzinami w swoim warsztacie i tańczę z igłą i nitką przed nim tak jak wtedy ten Pan krawiec.
   Jak dużo nie trzeba by wróciło do nas,to co wcześniej czy później  tak bardzo nam się podoba czy podobało i czym się zachwycamy, trzeba tylko poczekać cierpliwie aby przyszedł ten moment, myślę że mój manekin opowiedział by wam dużo ciekawsze historie ale moja jest taka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz