środa, 30 grudnia 2015

Przypominajki 2015

           Oto moja pierwsza praca, rok 1993. bałwanki na ścianie, poduszka w prawym rogu, patchwork na łóżku, spodenki i koszulka dziecka oraz po lewej stronie tył drugiego dziecka, a na główce czapeczka granatowa też moje dzieło.



Zacznę banalnie, że każdy kończący się rok zmusza nas do zadumy, refleksji i podsumowań.

Jaki był dla Ciebie ten odchodzący 2015 rok?
Do jakich go zaliczysz?
Czy masz jakąś listę swych roków, a może na którym znajdzie się miejscu?
....?

Mój rok 2015 zapisze się w mym życiu, jako jeden z najbardziej udanych.
Ten który będę wspominała i wracała często.
Mój rok 2015 może być dobrym przykładem dla osób które nie wierzą w siebie, wątpią lub szukają dla siebie miejsca w świecie. Tak krótko mogę go podsumować, mimo że dużo się wydarzyło...



4 lipca 2015 Jaworze, tu pokazałam swoje prace po raz pierwszy na spotkaniu Miłośników Sztuki.



Miesiąc później otworzyłam Bielską Reinkarnację Tkanin.

Parę dni po otwarciu mojej Galeryjki pojawiłam się w Sułkowicach Stanica Koni Hucuł, na Dniu Ułana. Tak powstały pierwsze torby z motywem końskim. Polubiłam to miejsce bo jest szczególne i zajrzałam tam jeszcze na Dożynki


Wspierałam i nadal wspieram akcje i konkursy dla dzieci nie tylko z Domów Dziecka.
Odwiedziłam Pałac Kossaków, Zamek w Cieszynie, a najważniejsze na początku 2016 roku odbędzie się mój pierwszy wernisaż  w Wiśle. Już teraz zapraszam.
Mimo tak krótkiego czasu mojego istnienia  nie zdążyłam policzyć ile Hankowych toreb poszło w Polskę i świat: Niemcy, Austria, Islandia, ale zapewniam Was że dużo. Marzy mi się zmienić wizerunek Polaka na ulicy w imię ekologii i troski o ziemię.



Bardzo chcę podziękować wszystkim którzy mnie zaprosili do siebie abym mogła pokazać swoje produkty, tym którzy są posiadaczami Hankowych toreb i obdarowanym nimi. Dziękuję Elfom, mojemu operatorowi, asystentom, super pomocnikom, duchowym wspieraczom, moim kochanym zwierzętom które mieliście przyjemność nieraz zobaczyć oraz tym bardzo bliskim i dalszym za miłe i dobre słowa, polubienia i dobrą energię.



Tutaj przykład kreatywności młodych osób, strój chłopca wykonany przez niego samego a góralka prawdziwa. Bawcie się w noc sylwestrową jak nigdy!!!

Otworzyłam swoją szufladę i się zaczęło. Dzięki bliskim osobom i swojej pasji odkryłam nieznaną do tej pory kartę, a tym samym życie nabrało nowych kolorów. Wiem że nic nowego nie wniosę, że takich osób jest wiele, że każdy może pochwalić się tym samym, i dobrze, cieszmy się zatem z tych małych sukcesów bo one dają dużo radości i satysfakcji. Takie banalne, ale jak często zapominamy o tym, że miłość bliskich i własna pasja sprawia że czujemy się szczęśliwsi.




 Zatem kochani, życzę wszystkim odkrywcom i tym  odkrywającym  zadowolenia z tego co robimy oraz samych sukcesów, optymizmu i zdrowia w nadchodzącym Nowym 2016 Roku



 A to moja ostatnia praca w 2015, małe etui na czytnik. Po raz pierwszy utkałam tkaninę z wcześniej uszytych pasków, sympatyczne prawda:)

środa, 11 listopada 2015

Męskie Taśki? Z drewna?

 


  Tak, obiecałam napisać znowu coś o swoich Torbach, ale trochę inaczej.

Już wiecie co, to SouperTaśki, tak to SuperTorby po śląsku. takiej nazwy użyła Magda zamawiając u mnie torbę. Usłyszałam pierwszy raz takie określenie i bardzo mnie ujęło, więc postanowiłam zrobić kolekcję w tym temacie. Uwielbiam jak ludki godają po ślunsku  (poprawcie mnie jak źle to napisałam, ale tak słyszałam).
Więc torby muszą być spore aby wszystko pomieścić. "... supertaśka to supertorba, która i na ramię i do ręki a do niej nikt łapy nie wsadzi ... no i zmieści się tam cały ten kram " 
Emotikon 
Emotikon smile
Tak napisała w poście moja miła koleżanka Jotka, która też jest posiadaczką  torby.
 Może dzięki dzisiejszemu wpisowi dowiem się od Was, jakie są jeszcze inne  nazwy toreb z innych regionów Polski.
                                      To może być Jego torba???



Od pewnego czasu obserwuję w czym noszą zakupy nasi Panowie, w większości to reklamówki.
A może, w czym noszą śniadanie do pracy, tak też głównie w reklamówkach.
Wiem że zawsze  jest dylemat jak mąż ma iść do sklepu i wybieramy narzędzie: tej reklamówki nie bo jest za słaba, ta potargana, a ta za babska. Myślę że moja propozycja może rozwiązać problem, bo zawsze będzie ta sama i na przykład Jego. To pierwsza, co myślicie o niej?

Pisałam wcześniej, że moi bliscy już mają torby, nawet niedawno usłyszałam od ładnej dziewczyny Klaudii że jest od niej uzależniona i nie wyobraża sobie, aby wychodząc z domu jej nie zabrać. To bardzo miłe uczucie wiedząc, że zaraziłam dobrym przykładem i pomysłem inne osoby.



Tu pragnę podziękować Wszystkim osobom, którzy są w posiadaniu moich toreb za miłe słowa oraz ich  zdjęcia z nimi,  bardzo się cieszę że sprawiają Wam tyle radości i dzielicie tym ze mną. Życzę Wam kochani,  aby były zawsze pełne dobrych i cennych skarbów.

Jeszcze jeden ważny akcent w moim dzisiejszym wpisie. 11 Listopada, ważny dzień dla Polaków.
Wcześnie rano pracując słuchałam mojej kochanej TRÓJECZKI, a w niej piękne polskie utwory łącznie z ariami Moniuszki. Dołożyłam coś w tym dniu od siebie na pamiątkę naszego święta. Zobaczcie, ta SuperTaśka zrobiona właśnie dzisiaj 11 listopada pojedzie do Madzi.
Emotikon smile

POZDRAWIAM!




czwartek, 5 listopada 2015

INSPIRACJE CZERPANE Z NATURY

Zaczęłam od siebie, znalazłam swój sposób na życie, jak obcować z naturą aby jej nie obciążać bardziej, a tym samym cieszyć się przyrodą każdego dnia , czerpać z niej radość i dzielić się z innymi.


Na co dzień ubieram ludzi, ale najbardziej lubię tworzyć COŚ​z NICZEGO.

To NIC​, to głównie odpady i skrawki tkanin, które zbieram od zawsze, miały być wyrzucone albo co gorsze spalone. To NIC​, to szafa moja lub Wasza w której przechowujemy nasze skarby, z którymi jest nam się ciężko rozstać, ponieważ mają swoją historię lub szkoda je po prostu już wyrzucać na śmietnik.
 To COŚ ​to inspiracje kubizmem przełożone na tkaninę. To COŚ​, to dekoracje na stół w jadalni, akcesoria kuchenne, poduchy zdobiące kanapę lub zwyczajną łazienkę.  To że z tych uzbieranych skrawków lub uratowanych odpadów z krojowni czaruję, i że podoba się to moim obdarowanym i mnie samej cieszy bardzo, ale czegoś mi jeszcze brakowało...


.Postanowiłam z tą swoją małą ekologią wyjść ze swoich czterech ścian do ludzi, na ulicę i tak powstała hankadziała.​  Na ulicach mego miasta spotkałam się z bardzo ciekawymi ludźmi i ich opiniami . Ludzie, byli zaskoczeni pomysłem i jakością, pomimo, że ze skrawków i używanych rzeczy moje " rękodziełka" prezentowały się jak nowe a do tego jeszcze praktyczne . Dodałam jeszcze etykiety do mich dzieł( też z kawałków tkanin), i wizytówki wycięte z kartonów, a wszystko to przypieczętowane stemplem. I tak od początku do końca moje prace są robione ręcznie, prosto i ekologicznie.


 Uwierzyłam w ludzi, przekonali mnie że chcemy być ekologiczni tylko z braku czasu nie zastanawiamy się nad prostymi czynnościami dnia codziennego aby dbać o środowisko ,w zamian przekonałam swoich odbiorców, że dbanie o nie musi być skomplikowane i może sprawiać nam i bliskim wiele radości w domu lub na ulicy. Przekonałam się też, że nic tak nie daje do myślenia jak kontakt autora z ludźmi i postanowiłam, że będę o tym przypominać. Otworzyłam więc prywatną galeryjkę pod wielką nazwą Bielska Reinkarnacja Tkanin w skrócie BRT.
 Tu zaczyna się nie tylko oglądanie, tak jak jest to w zwyczaju innych galerii, ale na przykładzie moich prac próbuję zmieniać świadomość ludzi, pokazać że można inaczej . Bielsko Biała, w mieście którym mieszkam słynęło od dawien dawna z włókiennictwa i szlachetnych tkanin wytwarzanych w zakładach, a dzisiaj umiera ostatni z nich. .Nie mamy wpływu na to co dzieje się w Polskiej gospodarce, ale zaczęłam od siebie moim BRT​.
 Myślę, że ludzie którzy mnie tu odwiedzają nie tylko mogą podziwiać moje prace, mogą też zobaczyć na żywo jak pracuję, jak . powstaje to COŚ​z NICZEGO​, i najważniejsze, że wychodzą z wiedzą i świadomością jak zgodnie i dobrze żyć z naturą, jak czerpać z niej inspiracje i jej już bardziej nie krzywdzić, zaczynając właśnie od siebie samych. W mojej galeryjce zaprezentowałam swoje pierwsze prace. Każda z nich opowiada tak jak obraz malarza, ma swoje życie, w tym o czym myślałam gdy ją robiłam. Są poduchy, podkładki na stół, nowe życie dostały zasłony w anioły, które przerobiłam na serwetki, obrusy z kawałków o nietypowych wymiarach bo tak wyszło, ocieplacze na wazę z motywem słoneczników a do tego obrazek też ze słonecznikami i tu wykorzystałam kawałki szlachetnego jedwabiu który miał być spalony i wiele innych.


  Nie wykonuję swoich prac z materiału kupionego w sklepie na metry, i nie robię szablonów. Mój materiałjest z odzysku, jest lepszy gatunkowo bo to nie tania chińszczyzna nafaszerowana chemią o brzydkim zapachu i dotyku. Moje kawałki i zdobyte zasłony, obrusy, serwety… były już prane, prasowane i nadal dobrze wyglądają a co najważniejsze dużo widziały i mają za sobą kawał historii, tworząc w ten sposób niepowtarzalny efekt.
 Więc dlaczego nie dać im drugiego życia? Może w taki sposób trafią do innych domów i będą cieszyły nowych właścicieli przypominając z czego powstały i dlaczego? Chętnie Wam pokaże i podpowiem co możecie zrobić z szafowych skarbów lub dostanym kawałkiem materiału od cioci który Wam zalega w szafie. Pragnę Was zarazić tym co robię, tak jak zaraziłam już wielu.

                                                     hankadziała w domu i na ulicy
                                               


 Czy nasza ulica jest ekologiczna?
 Tu znowu musimy zacząć od siebie aby poprawnie odpowiedzieć na pytanie. Proszę otwórz swoje szuflady i szafki, czy nie znajdziesz tam foliowych toreb ­ „foliałów”?
 Tak brzydką nazwą, jak one same, potraktowałam te” nasze ukochane „­torby foliowe, ale to w następnym artykule.

Mam w planie pokazać Wam wiele ciekawych rzeczy a może sami zaproponujecie co Was interesuje, każdą taką propozycję wezmę pod uwagę,

niedziela, 25 października 2015

przemyślenia rękodzielnika...

Pojawiłam się z przemyśleniami:)

Piękna jesień, te spacery na ścieżkach wymalowanymi złotymi liśćmi i promienie słoneczne przebijające się jeszcze przez te, które trzymają się kurczowo gałęzi drzew, dają zjawiskowy efekt i już mogło by tak pozostać. Za moment będzie już inaczej i dlatego też zaczęłam myśleć o świątecznym czasie.
     W internecie już widać piękne prace rękodzielników, jest w czym wybierać. Widać w nich ogrom pracy i pomysłów, a każdy produkt ma to coś.
mała niespodzianka

Ostatnio widziałam post "...czy rękodzielnictwo jest dochodowe?"
Przeczytałam wiele wypowiedzi, były różne i ciekawe, ja po ich przeczytaniu miałam inne przemyślenie.

Tak naprawdę to, to co robiłam i robię nigdy bym  nie nazywała rękodzielnictwem. Wymyślałam swoje prace i rozdawałam bliskim, albo osobom którym się podobają za jakieś śmieszne pieniądze.
Pisałam wcześniej, że moja historia pokazywania się w internecie jest zaledwie kilkumiesięczna i to będą moje pierwsze świąteczne prace, które Wam pokażę.

Jasne że byłoby super robić to, co się kocha i, ot tak, zarabiać fajne pieniądze, zbierać pochwały, a nawet zostać kreatorem mody w danej dziedzinie.

Ludzi utalentowanych i kreatywnych w Polsce nie brakuje jak widać i cierpliwie z ogromną pokorą przebijają się przez sklepowe chińskie stoiska. Cieszy fakt, że przyszli właściciele naszych produktów też są wrażliwi i otwarci na sztukę że dalekim łukiem omijają markety z chińszczyzną.
Pięknie popatrzeć jak to się zmienia, że polskiego rękodzielnika docenia się nie tylko za granicą, ale tu w naszym kraju, że każdy za nieduże pieniądze może być posiadaczem produktu ręcznie zrobionego-produktu zrobionego nie tylko rękami, ale sercem i otoczonego dobrą energią.

Czy tak nie jest KOCHANI???

Zatem róbmy to, co robimy jak najlepiej, a efekty przyjdą same, bo ważne że to robimy, a przy tym dajemy radość innym, że nasz produkt poszedł w dobre ręce, do osoby wrażliwej i dobrej tak jak my sami. Może dzięki zakupom u rękodzielnika na świąteczny prezent, osoba obdarowana będzie szczęśliwsza , bo dostanie coś wyjątkowego???






sobota, 10 października 2015

Panna Liściasta

Dlaczego taki tytuł? Kiedyś swoim dzieciom wymyśliłam bajkę pod takim tytułem.Teraz dzieci mają już trochę lat i pamiętają Pannę Liściastą, a niedawno zaczęłam ją opowiadać swojej trzyletniej wnusi.
        Takie małe wprowadzenie po porannym spacerze z moim kochanym psem, który miał frajdę z jesiennych liści leżących już na ziemi. Tylko jest szok, jak te piękne kolorowe liście są zmuszone leżeć wśród śmieci wyrzucanych nie przez spacerowiczów! Wy też macie na pewno w sobie taką złość jak udajecie się w swoje zakątki na spacer: jest kosz dlaczego śmieć leży obok, jest kawałek trawy a na niej pokrzywa czy mięta i wśród nich butelki, są krzewy - teraz tak kolorowe a dlaczego jego gałązki muszą być obwieszone foliakami???
    Foliaki- tak nazwałam te" torby" foliowe rozdawane ludziom w sklepach za ciężko zarobione pieniądze każdego miesiąca, tak- płacimy za to że zaśmiecamy a potem płacimy za to że przyjeżdża pan i zabiera te śmieci. Właśnie dzisiaj policzyłam to dość szybko na swoim przykładzie.
Za hankową torbę  mogę kupić około 100-150 foliaków.
Teraz sobie wyobraźcie tą ilość we własnym domu, ile to miejsca może zająć i jak to wygląda. Jak ja to sobie wyobraziłam to zrobiło mi się wstyd i smutno, bo to mała produkcja śmieci we własnym domu a przecież nie jestem sama i się przeraziłam!
     Tak dużo się o tym mówi wszędzie, jakie to szkody dla naszej ziemi, ale na co dzień zapominamy o tym. Dlatego wymyśliłam hankowe torby.
     Któregoś dnia zastanawiałam się co jeszcze mogę wymyślić oprócz obrazków, podkładek na stół czy narzut na łóżko z tych kawałków które mam pod ręką. Leżała sobie torba w kuchni kupiona w markecie, taka jak wiele innych, podeszłam do niej i zaczęłam oglądać- jakaś taka nie fajna z logiem marketu i już trochę poniszczona, Szybko ją zwinęłam i wrzuciłam do szuflady, apotem było łał!!!
Ja krawcowa nie mam w domu porządnej torby na zakupy, oj wstydź się stroisz stoły, ściany ubierasz ludzi a do sklepu idziesz ze szpetnie wyglądającą torbą albo znosisz foliaki do domu.
    Uszyłam pierwszą i sprawiło mi to przyjemność, duża, pakowna i do tego ładna, no i nie muszę chować do szuflady tylko powieść na krześle w kuchni- ot taka mała ozdoba i zawsze pod ręką.
Teraz ta torba jest w dobrych rękach, bo obdarowałam nią moją sympatyczną Zosię z którą spędziłam miłe chwile na Kaszubach (i Ona wie że to ta pierwsza).
    A potem szyłam i wymyślałam następne, Jak uszyłam już pierwszych piętnaście sztuk to pokazałam rodzinie, synowie ze swoimi dziewczynami zaczęli przebierać, dopasowywać do swoich potrzeb- jeden głos "o będę miała w czym nosić śniadanie do pracy a w drodze powrotnej wrzucę do nie zakupy", drugi głos " a ja dokumenty, bo ciągle mam porozrzucane w samochodzie" , następny  głos " a ja wezmę tą na zakupy i nie widać że tylko dla kobiet". Mąż też ma swoją ulubioną, ta zawsze wisi na krześle w kuchni. Nie wiedziałam że takim prostym i oczywistym drobiazgiem mogę dać odrobinę radości swoim bliskim.
    Teraz namawiam Was do zrobienia czegoś z niczego a przy tym bardzo, bardzo pożytecznego.
Otwórzcie swoje szafy i zabierzcie się do pracy niech nasze ulice zrobią się kolorowe i wesołe, a jeżeli nie potraficie sami tego zrobić- pomogę, wyślijcie do mnie swoje kochane skarby a ja się postaram dać im drugie życie, nie kupujcie chińszczyzny bo te stare rzeczy w szafie są lepsze, ładniejsze i mają swoją historię.
    Może mi się też uda zrobić krótki filmik- zrób to sam, albo może zorganizuję kurs szycia nie wiem jeszcze co wymyślę ale tego tak nie zostawię.

sobota, 3 października 2015

Mój model

    Obiecałam że opiszę historię mojego modela i...
Poznałam go jeszcze jak byłam w podstawówce szósta albo siódma klasa. Razem z rodzicami przeprowadziliśmy się ze wsi do miasta, miasta które w tamtych czasach było przykładem szybkiego rozwoju gospodarczego ze względu na swoje położenie i dobro jakie posiada- miedź. Znane na całą Polskę kopalnie miedzi w Lubinie a ja młoda dziewczynka w samym centrum miasta zamieszkiwałam jeden z wieżowców, po prostu szok, nie dość  że ze wsi do miasta, wieżowiec to jeszcze dziewiąte piętro- wiecie winda ,chodniki i te" ładne ulice miejskie".
    Właśnie tam dzień w dzień miałam swoją wyprawę z domu do szkoły, nie jeździłam autobusami bo uwielbiałam chodzić pieszo bo tyle ciekawych rzeczy działo się po drodze. Zawsze mijałam w centrum uliczkę która wśród tych nowych osiedli wyglądała inaczej, były na niej sklepiki i usługowe punkty: była tam pani która robiła gorsety , modystka z ekspozycją pięknych kapeluszy(miała w swym oknie kapelusze i zawsze marzyłam o jednym z nich), kuśnierz który szył kożuszki i krawiec.
Tuż przy witrynie wystawowej  krawca widać było manekina który codziennie miał inne ubranko, raz to męskie a raz damskie. Jak wracałam ze szkoły to zawsze było więcej czasu i mogłam poobserwować pana krawca który swymi zwinnymi rękami tańczył z igłą i nitką przy manekinie.
   Po ponad dziesięciu latach jak już byłam mamą dwóch fantastycznych chłopców dorabiałam w domu przy dzieciach i szyłam dla pań z KGHM-u modne ubranka (wtedy jeszcze nie było nic w sklepach). Tak któregoś dnia trafiła do mnie Pani Małgosia, ot tak jak inne panie przyszła sobie coś uszyć, była inna od pozostałych klientek bo jakaś taka nieufna. W końcu odpowiedziała na swą nieufność do tego co robiłam, powiedziała że całe życie szył jej tato, który niedawno zmarł.
   Uszyłam jej pierwsze ubranko (była zadowolona) i wtedy zapytała czy nie chciałabym kupić czegoś dla siebie z zakładu po ojcu i czy mogę ją odwiedzić i sobie coś wybrać- zostawiła adres i kilka dni później poszłam.
Wiecie jaki to był adres? Tak ten sam który znałam z podróży do szkoły i tam właśnie stał ten mój manekin , nie zastanawiałam się długo co chcę- wybrałam jego i jest zemną do teraz. Faktem jest że pamięta lata wojenne nawet już tak wygląda ale jest kochany i ma duszę , to w jego obecności przesiaduję godzinami w swoim warsztacie i tańczę z igłą i nitką przed nim tak jak wtedy ten Pan krawiec.
   Jak dużo nie trzeba by wróciło do nas,to co wcześniej czy później  tak bardzo nam się podoba czy podobało i czym się zachwycamy, trzeba tylko poczekać cierpliwie aby przyszedł ten moment, myślę że mój manekin opowiedział by wam dużo ciekawsze historie ale moja jest taka

środa, 23 września 2015

Wróciłam z kochanych Kaszub.
Wróciłam nie sama ,bo oprócz męża, ryb i grzybów w głowie mam całe mnóstwo pomysłów, pierwsze już widzieliście. Wymyśliłam sobie że w dżinsie zrobię łaty a w nich coś ciekawego, ale by zrobić taką łatę to się umęczyłam razem z synem i nie było zadowolenia iiiiiiii ot zrobię łatę ale hankową - ozdobiłam małym haftem i nadałam jej też charakteru. Wiem może jeszcze nie jest super ale kto wie?
Teraz troszkę mam innych zajęć ale wracam niedługo do mojej paczki którą przesłała mi moja mama, ta moja kochana mama- też nazbierała mi troszkę materiałów od znajomych i wierzy tak samo jak ja że znikną na ulicach ludzie z foliakami a nasza ziemia będzie czystsza. Mało piszę ale zaczynam się rozkręcać, bo Wiecie moja mama dawno dawno temu też szyła siateczki na zakupy z tkanin prawie wyrzuconych, więc może mi się uda dzięki Wam bardziej dotrzeć do świadomości naszych , rodzin, przyjaciół czy znajomych.
Pojutrze pożegna moje Elfy- to dzięki nim jestem tu gdzie jestem i mogę pisać o tym wydarzeniu.
4 lipca 2015 zabrałam swoje pierwsze rękodzieła do pięknego Jaworza na Maraton Sztuki tu wsparły mnie Elfy, pomogły zawieś i rozłożyć te moje rozmaitości ,a działo si wtedy nawet fajnie bo i rozmowa z ludźmi ,bezpośrednie opinie, ciepło tych osób popchnęły mnie dalej.
Elfy oznajmiły że na tym się nie skończy, że jest poważna misja i produkt którym trzeba wszystkich zarazić i nie pozwolą znowu włożyć go do szafy!!! Parę dni potem Elfy wzięły się do pracy i spowodowały że zaistniała- hanka działa- ta nazwa to pomysł Elfa dziewczynki a super zdjęcia Elfa chłopca. Wszyscy przez ten czas bardzo się rozwinęliśmy i poznaliśmy wielu wspaniałych osób właśnie tą drogą i nie wiedziałam jakie to przyjemne , teraz wiem że bardzo.
     W sobotę moje Elfy będą na Islandii -więc wybaczcie ale tą drogą mocno ich ściskam i dziękuję, wiem że im się uda otworzyć jeszcze piękniejszą kartę w życiu jak ze mną i może się kiedyś ujawnią.

     Będę wkrótce pa

niedziela, 20 września 2015

Eko, recykling... ale o co chodzi?

Coś mi słabo to blogowanie idzie, nie sądzicie? Będę nad tym pracować, bo ktoś mi w końcu zarzuci, że Hanka Działa, a na blogu to co. No właśnie, tak nie można.

To może zacznijmy tak. 

Bardzo wszystkim dziękuję za wszystkie polubienia, komentarze, udostępnienia i wszelkie inne pomoce jakich mi udzielacie w moim "hankowym działaniu":) Cieszę się ogromnie ze wszystkiego, co się dzieje w związku z tym moim małym planem na życie. I cieszę się również, że udało mi się ten plan odnaleźć i robię to, co kocham, a jak komuś to się podoba to wiadomo, co się w hankowym sercu dzieje:) 


Odczuwam też taką potrzebę, żeby powiedzieć/przypomnieć jak to z tym moim działaniem jest. Wszystkie moje "dzieła" szyję na mojej ukochanej maszynie, a wszelkie ozdoby typu riuszki, robię o, tymi rękoma:) Ale to jest oczywiste, w końcu rękodzieło to RĘKOdzieło. Tylko może niektórzy się zastanawiają skąd to eko, recykling, reinkarnacja. A no stąd, że cały ten pomysł wziął się z szacunku do dzieł ludzkich rąk, sentymentu do starych przedmiotów i głęboko we mnie zakorzenionej troski o naszą piękną ziemię. Bo słuchajcie: materiały, z których szyję są z tak zwanego odzysku. Stare tkaniny wyciągnięte z szafy nie tylko mojej,  a nawet i wygrzebane z second hand'u czy ścinki przeznaczone na śmietnik. To znaczy, że tworzywo, z którego korzystam ma DUSZĘ. 

I to właśnie chciałam dzisiaj Wam powiedzieć. Hankowe torby to nie tylko rękodzieło, to też apel o większe poszanowanie środowiska i walka o zachowanie oryginalności. Bo chyba Wam nie mówiłam, ale drugiej takiej samej mojej torby, poduchy itp. ode mnie nie dostaniecie;-)

Tak oto się prezentuje hankowa misja:)
Dziękuję i trzymajcie się ciepło w tę pochmurną niedzielę!

poniedziałek, 7 września 2015

Dożynki w Stanicy Hucuł!


I jak tam wczorajsza zabawa dożynkowa? Wiało, lało, ale się udało, prawda? A Hanka jak zwykle Działa(ła) ! 

Dziękuję serdecznie Stanicy Hucuł za kolejną możliwość prezentacji hankowych toreb i nie tylko:) Zaglądajcie do Sułkowic, bo najprawdopodobniej Hanka Działa zagości w Stanicy na dłużej;)

Miłego dnia wszystkim!







środa, 19 sierpnia 2015

Fotorelacja z Pikniku Ułańskiego w Stanicy Hucuł!



To była piękna sobota i świetny czas spędzony w bardzo sympatycznej atmosferze:) A Stanicę Hucuł w Sułkowicach odwiedzę jeszcze nieraz!

Nasze wspólne stoisko z Ewą i Kasią prezentowało się uroczo, prawda? ;)



Kasia z Dziupli prezentowała swoją biżuterię i wiele innych przeciekawych dzieł:)


Stos specjalnie na tą okazję przygotowanych moich konio-toreb zniknął w mgnieniu oka ;)




Wszystkie obrazy i rysunki są autorstwa mojej kochanej Ewci Partyki



Hanka zorganizowała też mini happening! Ochotnicy zaprezentowali się z zaśmiecającymi środowisko foliakami, a następnie moimi ekologicznymi torbami, które są też po prostu ozdobą.





Było cudnie, dziękuję wszystkim! Niech coraz więcej osób dowiaduje się jak Hanka Działa!



Do zobaczenia wkrótce:)

środa, 12 sierpnia 2015

Bielska Reinkarnacja Tkanin - fotorelacja!


No i w końcu jest - fotorelacja z Bielskiej Reinkarnacji Tkanin, czyli pierwszego spotkania z Hanką Działa i jej Gośćmi - Zosią, Jolą i Ewą. Wszyscy bawiliśmy się świetnie, prawda? Było dużo rozmów, śmiechów i dużo, dużo inspiracji do dalszego działania, również wspólnego (o szczegółach dowiecie się praktycznie za momencik). A spotkanie u mnie w galeryjce na pewno powtórzymy!

Święty Jerzy strzeże mojego domu:)


Pokazałam też moją pierwszą pracę z 1991 roku.



Moje torby znikają jak "ciepłe bułeczki". Bardzo się cieszę i już szyję dla Was kolejne:)



Tutaj bardzo miła reakcja na moje torby:) 



A tak wygląda moja galeria w prawie całej okazałości.



Aranżacje z moimi obrusami:





"Słoneczniki w oknie" spotkały się z zainteresowaniem:)


Poduchy zresztą też:)



Swoje prace przyniosły także:

Zosia


Jola


i Ewcia (obraz)



To był przemiły czas. Dziękuję!







i zapraszam już niedługo ponownie!